O mnie
Kos 2006 Kos 2008
Nasz  kos - 2009




Wideo 2009
Wielka Sobota - 11 kwietnia

Znowu jest ! Słyszeliśmy go już od paru tygodni, ale z daleka. A dziś po południu - ku naszej wielkiej radości - wrócił na swoje zwykłe miejsce i pozował do zdjęć jak stary rutyniarz ! Dokładnie widać białe plamki nad prawym okiem.


W tym roku zmienił zwyczaje - siada nie tylko na iglaku i brzozie.


Wielkie manewry

Kos przygruchał (przygwizdał? ) sobie samiczkę i w wilgotną niedzielę 19-go kwietnia zaczął się wielki ruch. Najpierw oba kosy latały we wszystkie strony, a potem ustalił się swoisty podział pracy: pan kos siedział na gałązce i śpiewał...



...a pani kosowa budowała gniazdko. Tak to już jest u kosów! Zdjęcia samiczki są trochę gorszej jakości, bo jest bardzo płochliwa - uciekała, gdy otwierałem okno i musiałem w końcu robić zdjęcia przez szybę.



Najzabawniejsze jest to, że miejsce na gniazdo wybrały sobie w bluszczu między naszymi oknami (zaznaczyłem je na poniższym zdjęciu czerwonym kółkiem). Dotychczas mieszkały tam wróble, które przed wejściem zatrzymywały się na kilka chwil w powietrzu jak koliberki. Ale najwyraĄniej zostały w tym roku wyproszone przez kosią parę.

Nie było żadnego bałaganu - do domku w bluszczu wlatywało się wejściem, a wylatywało wyjściem i kosia parka ściśle tego przestrzegała! Mimo wielu prób nie udało mi się zrobić ostrzejszego zdjęcia zważywszy prędkość z jaką kos wylatywał z bluszczu. Na wideo 2009, mniej więcej w połowie pierwszej minuty filmu, widać nieco lepiej.



Wielkie karmienie

A w jakieś trzy tygodnie póĄniej zaczęło się wielkie karmienie. Trzeba przyznać, że taki kos ma ciężkie życie: zaczyna swoją ptasią „szychtę” koło czwartej rano, a wieczorem słyszymy czasami jego śpiew jeszcze koło dziesiątej. I przez cały dzień na zmianę - śpiewa i karmi swoje pisklaki... Co 15-20 minut przylatywał z nową porcją „jedzonka”, siadał na jakiejś pobliskiej gałązce i śpiewał (tak, trzymając w zamkniętym dziobie robaka! - też to widać wyraĄnie na początku wideo 2009) coś w rodzaju „już jestem, kochanie”. Wtedy samiczka wylatywała z gniazda, a on jeszcze trochę pogwizdał, poskakał z gałązki na gałązkę i... nurkował w bluszcz. Rozlegało się stamtąd wtedy ciche, ale bardzo energiczne „świrgolenie” kilku małych gardziołek!

Nawiasem mówiąc, pierwszy raz z robakiem zobaczyliśmy go na balustradzie naszego okna - siedział zwrócony w stronę gniazda i oceniał, czy stąd „będzie wygodnie”. Uznał jednak, że z drzewka będzie łatwiej podlecieć i już więcej na naszym oknie nie siadał...



Ciekawe było też obserwowanie menu piskląt - na początku to były małe, pulchniutkie gąsieniczki o przyjemnych pastelowych kolorach, potem coraz większe (na wideo widać również jakieś kwiatki - może w charakterze jarzynki?), a pod koniec były to długie, dorodne dżdżownice. I bardzo proszę mi tu nie wydziwiać, że robale fe !! To sama natura i ekologia


Niestety, nie widzieliśmy momentu wyprowadzenia piskląt - było to w niedzielę 24-go maja. Usłyszeliśmy straszny rejwach w ogrodzie i tylko mignęło mi w oddaleniu kilka czarnych kuleczek na tle osłonecznionej trawy. Właściwie można by było zrobić w naszym oknie prawdziwe obserwatorium, ale niestety... nie samym kosem człowiek żyje i brak czasu daje się we znaki.

A potem wszystko wróciło do normy - nasz kos nadal śpiewa, chociaż - jak zwykle w czerwcu - zaczyna robić coraz większe przerwy. A czasami brzmi tak głośno i zawadiacko, że nazywamy go „kos-huligan” !



Kliknij na zdjęcie poniżej, żeby zobaczyć, jak bierze kąpiel.
Na zakończenie jeszcze kilka zdjęć może mniej udanych, ale bardzo je lubimy, bo ujęcia są zabawne.

Wrzesień 2009 Kosy zrobiły nam niespodziankę i zafundowały pod koniec czerwca drugą porcję pisklaków. Poniżej kilka miniaturek (powiększanych pod kursorem), a krótki opis znajduje się na stronie „Lato 2009”.

Boże Narodzenia 2010 Niestety, nasz kos nie przetrwał poprzedniej zimy, która i tutaj była ostra. Ostatni raz widzieliśmy go chyba w listopadzie 2009, usiadł na chwilę na swojej ulubionej gałązce, jak zawsze, z dziobkiem zwróconym w naszą stronę, ale bardzo już Ąle wyglądał - był nastroszony i bardzo posiwiał. W tym roku buszują nam pod oknem co najmniej dwie parki. Przypuszczamy, że to zeszłoroczna kosia dziatwa, zwłaszcza że zaglądały do bluszczu i siadały na barierce okna. Są jednak bardzo płochliwe i chyba jeszcze zbyt młode, żeby założyć gniazdo, więc na razie nie śpiewają.

Za to w bluszczu, po drugiej stronie okna, mieliśmy gniazdo rudzików i też dwa lęgi! W przeciwieństwie do kosa rudzik nam do tej pory delikatnie podśpiewuje za oknem, chociaż już koniec grudnia, więc już tak chyba będzie przez całą zimę.



*     *     *
...trochę Muzyki? (fortepianowej)
           ...trochę Historii? (okupacja)
                     ...albo Jadwigi rysunki Tatr?
...a może spotkanie z Aliną Janowską?
                  ...parę słów o mnie
 Statystyka  Strona poprzednia  W górę strony  Strona następna