Wycieczka na Granaty ►
Wakacje w Polsce, lipiec 2009

No i znowu wróciliśmy z wakacji z paroma, jak zwykle, tysiącami nowych zdjęć... Ponieważ zawsze mamy okropne opóźnienie, tym razem postanowiliśmy na tej jednej, wstępnej stronie wspomnieć to, co najciekawsze i pochwalić się najlepszymi zdjęciami. A potem, w miarę wolnego czasu, będziemy poszczególne rozdziały rozszerzać i uzupełniać kolejnymi galeriami zdjęć w dużych już wtedy formatach.

Małe kosy

Ale najpierw musimy jeszcze cofnąć się do 30-go czerwca, bo wtedy, na parę dni przed naszym wyjazdem, z gniazda między naszymi oknami wyleciały trzy młode kosy. Był to już drugi lęg w tym roku. Jak pisaliśmy na stronie „Nasz kos 2009”, pierwszy wylot pisklaków umknął nam. A teraz uwagę Ertopi przykuła niecodzienna sytuacja: na gałęzi przed naszym oknem (dokładnie naprzeciw gniazda) siedziała samiczka. Zwykle bardzo płochliwa, tym razem nie uciekała. Zaintrygowana Ertopi zaczęła ją obserwować i po kilku sekundach zobaczyła pierwszego kosika wylatującego z gniazda!

Doleciał najdalej z całej trójki, aż do drzewa stojącego przy żywopłocie odgradzającym trawnik od ulicy (3 pierwsze zdjęcia; możecie też podziwiać pierwsze karmienie poza gniazdem!). Kilkanaście minut po nim opuścił gniazdo drugi pisklak, jeszcze później - ostatni, który wylądował najbliżej, koło oczka wodnego (ten jest na ostatnim zdjęciu). Wszystko odbywało się całkiem cicho i spokojnie, chociaż kosiki startowały z gniazda ostro i z dużym furkotem. I dopiero gdy po jakimś czasie na trawniku pojawił się kot, dorosłe kosy rozpoczęły wielki harmider, aby go odpędzić! Zanim przygotujemy obszerniejszą relację zapraszamy do przeczytania historii naszego kosa, a szczególnie do obejrzenia tegorocznych zdjęćdrugiego filmiku wideo (2009). Wszystkie tet linki znajdują się również w menu stron o kosie.

Małe jaskółki

A teraz inne ptaszki - już w Polsce. W Tokarni koło Kielc zwiedzaliśmy przepiękny skansen wsi kieleckiej i wchodząc do jednej z chałup niemal zderzyłem się z wylatującą właśnie jaskółką. W środku było gniazdo z trzema „dziobami z przyczepionymi do nich żołądkami”, a ich rodzice zdrowo się uwijali, żeby to bractwo nakarmić!

Tatrzańskie emocje

Tego roku nie mogliśmy narzekać ani na pogodę, ani na brak mocnych wrażeń!

Tutaj ptaszek, tam lisek, a tu znów żmija wypełza spod stołu, przy którym siedzimy - o jakieś pół metra od mojej nogi...! Chociaż uciekała od nas, moim pierwszym odruchem było unieść nogi przez co straciłem trochę czasu. Gdy chwyciłem aparat i wyzwoliłem bez podnoszenia go do oka - była już w trawie, więc niezbyt dobrze ją widać na zdjęciu (najedź kursorem). Najzabawniejsze, że siedzieliśmy tam - na Przysłopie Miętusim, jednym z naszych ulubionych miejsc - dość długo, najpierw z nogami pod stołem (brr...!), a potem usiadłem okrakiem na skraju mojej ławki i wtedy ją zobaczyłem. Później, gdy wracaliśmy przez Staników Żleb, przecięła mi ścieżkę jeszcze jedna, bardziej ruda. Zastosowałem tę samą technikę, bo nie było czasu na podnoszenie aparatu, ale złapałem tylko swój cień - one pełzają niezwykle szybko...! Od kilkunastu lat chodzimy po Tatrach i nic, a tego dnia spotkaliśmy dwie. Ale podobno żmije w Tatrach „obrodziły” w tym roku

Wyprawa na Granaty, czyli jak się turlałem w Koziej Dolince

Kliknij na zdjęcie
*   *   *
   Statystyka